Nieoceniona podróż

[dropcap]W[/dropcap]edług prawa Szariatu muzułmanin może mieć kilka żon. Co więcej, w wielu społeczeństwach do dzisiaj jest to praktykowane.
Straszne prawda? Gorzej niż w średniowieczu.
Ale zróbmy eksperyment: Co się stanie, jeśli zarzucicie muzułmaninowi, że wielożeństwo jest niecywilizowane?
No cóż, pewnie odpowie:

 

[quote] Wy na Zachodzie też możecie mieć po kilka żon, i jesteście gorsi niż my, bo jak jedna wam się jedna znudzi, to ją oddalacie i zupełnie się o nią nie troszczycie. My dbamy o wszystkie nasze żony tak samo, mężczyzna może wziąć sobie kolejną kobietą tylko wtedy, kiedy udowodni, że stać go na utrzymanie całej rodziny. [/quote]

No więc co jest gorsze? Kilka żon na raz czy porzucenie kilku żon jedna po drugiej i nie troszczenie się o nie?

Podróżując, szczególnie daleko, tam, gdzie ludzie żyją inaczej niż my, atakuje nas masa paradoksów, przerażających rzeczy, nowych bodźców, jesteśmy zniesmaczeni, zgorszeni i często z zadowoleniem myślimy, jak dużo lepiej jest u nas, albo chcielibyśmy zmienić całe społeczeństwo.

Jedną z najcenniejszych i najtrudniejszych rzeczy, jakich nauczyłam się podróżując i poznając ludzi jest przyjmowanie świata takim, jaki on jest, i nie wydawanie sądów.
Na początku miałam tendencję do patrzenia na wszystko przez pryzmat mojego świata, i nie akceptowania faktu, że ludziom może być lepiej w ich świecie. Takie podejście typu „zróbmy demokrację w Iraku, będą nam wdzięczni”.

[dropcap]K[/dropcap]iedy mieszkałam w Indiach bardzo mocno przeżywałam ideę aranżowanych małżeństw. Przyjaźniłam się tam z dziewczyną z Argentyny, która tę kwestię potępiała tak mocno jak się tylko dało, i bardzo przeżywała los kobiet, skazanych na takie małżeństwo, które musiały iść mieszkać do nieznanej rodziny nieznanego męża.
Parę miesięcy później córka rodziny, u której mieszkałam, wychodziła za mąż za człowieka, którego wybrali dla niej rodzice i którego ledwo co znała. Koleżanka z Argentyny była na weselu i powiedziała mi po tym jedną rzecz:
[quote]Wiesz, ale oni wyglądali razem tak ładnie, i tak szczęśliwie, że stwierdziłam, że to może nie jest takie złe…[/quote]

Ponownie: nie twierdzę, że aranżowane małżeństwa są super i na hurra w wieku 20 lat wszyscy bierzmy ślub z partnerami wybranymi przez rodzinę, ale nie oceniajmy tych którzy to robią, by wynika to z bardzo długiej tradycji i ma głęboki sens wynikający z kultury i warunków życia.

O co więc mi chodzi?

Zamiast oceniać i dyskredytować, spróbuj zaakceptować, zbadać, wniknąć w głąb. Jeśli to zrobisz, jest duża szansa, że zrozumiesz, czemu ci ludzie tak żyją, i z czego wynika ich zachowanie.
A jak już zrozumiesz, to wtedy ewentualnie możesz się zastanawiać, czy daje to tym ludziom szczęście, czy wręcz przeciwnie. A jeśli wręcz przeciwnie, to zamiast oceniać zastanów się, czy i jak można im pomóc.

Zrozumienie i tolerancja – to tworzy lepsze społeczeństwo, a nie narzucanie mojej „lepszości” innym.

[dropcap]A[/dropcap] jak ta cała piękna idea wygląda u mnie w praktyce? Możecie się przekonać!
Pierwszego kwietnia wyjeżdżamy do Chin, gdzie przez bardzo krótkie półtora miesiąca będziemy starali się poznać Kraj Środka od wewnątrz, z perspektywy mieszkających tam Polaków – próbując zrozumieć, a nie oceniać. Możecie sprawdzać, jak nam to wychodzi na stronie: Chiny po poslku

I angedotka na zakończenie, co by nie było zbyt poważanie:

Hindusi są znani z plucia, pierdzenia i charkania. Dla nas obrzydliwe. Dla nich naturalne i zdrowe – szkodliwe substancje, których organizm chce się pozbyć, należy z niego usunąć, a nie zatrzymywać w środku 🙂 Logiczne, nie?

Martyna Jankowska

Author Martyna Jankowska

More posts by Martyna Jankowska
  • Iza

    Martyna!

    Bardzo ladnie piszesz i az mi wstyd ze tak narzekalam ze w Chinach wszedzie pluja a mi sie to nie podoba….Mieszkajac w Chinach od 10 lat nauczylam sie tolerancji i tego jak bardzo nasze wychowanie ksztaltuje nasze poglady. Podroze ucza pokory i spojrzenia na swiat dookola z innego punktu odniesienia. Zycze powodzenia w dalszych exploracjiach panstwa srodka i zapraszam ponownie do Hong Kongu.