15.01.12
Ladies only
[dropcap]D[/dropcap]ziś będzie znowu scenka z autobusu – powinnam napisać książkę. Albo pracę naukową na temat komunikacji miejskiej w Jaipurze.Podeszłam do mojego roztrzęsionego wehikułu, przed którym standardowo tłoczył się tłumek mężczyzn chcących wejść, a kierowca coś do nich krzyczał, i nie chciał ich wpuścić. Podeszłam bliżej i zostałam wpuszczona do środka, gdzie siedziały raptem trzy kobiety, i dopiero wtedy dotarło do mnie, że kierowca krzyczy „ladies only, only ladies„. Do tej pory poza Japonią jeszcze nie zdarzyło mi się oglądać takiego wynalazku, a już na pewno nie spodziewałam się go w Indiach.
Autobus nie był w żaden sposób oznakowany, więc na każdym przystanku próbowali wsiąść mężczyźni nierozumiejący, o co chodzi, a kobietki chichotały zadowoleniem. Pewnie jest to jakaś kampania mająca na celu zachęcić kobiety do komunikacji miejskiej, jako że stanowią one około 10% pasażerów, ale nie jest chyba zbyt zintensyfikowana bo nikt nie wiedział co się dzieje. Przynajmniej autobus nie był zapchany i zaskakująco szybko jechał. [dropcap]D[/dropcap]yskryminacja kobiet ponoć jest tu bardzo duża, rzuca się w oczy przede wszystkim, że na ulicach kobiet jest dużo mniej niż mężczyzn – wiele kobiet nie wychodzi samotnie z domu.
Wczoraj byłam w kinie na nowym filmie z idolem całych Indii, którego kochają kobiety, ja również oczywiście, i naśladują faceci i oczywiście moim – Shah Rukh Khanem – jak pojawił się na ekranie, to sala zaczęła klaskać (bollywoodzki film akcji o gangsterach – boskie, byłam w siódmym niebie nawet bez angielskich napisów) i jakieś 80% widowni stanowili mężczyźni.
Kobiety głównie siedzą w domu, o ile tylko męża stać na utrzymanie rodziny. A jeśli już pracują, to, dla przykładu, lunch w pracy mężczyźni i kobiety jedzą osobno. U mnie kobiety pracujące na produkcji jedzą lunch w ogródku przed firmą (wszystkie w sari – jak kolorowe motyle, przepięknie wyglądają), a mężczyźni jedzą na dachu, patrząc na nie z góry i komentując.
Kobieta tradycyjnie zajmuje się kuchnią, a mężczyzna nie dotyka garów, ale…
Indyjskie gotowanie
[dropcap]P[/dropcap]onieważ Martynka bardzo lubi jeść, wśród znajomych mam już dwóch Hindusów, który świetnie gotują, w tym jeden profesjonalnie. Tutaj popularne są imprezy na dachach, bez alkoholu, bo muzułmanie i bardziej ortodoksyjni hinduiści nie piją, za to z robieniem jedzonka. Świetnego.Jedzenie przyrządza się na węglu, w czymś na kształt piecyka, na którym stawia się miedziany garnek, którego wielkość zależy od ilości osób konsumujących potrawę. Do tej pory jadłam takie coś trzy razy, raz z kurczakiem (kurczaka je się tu bez skóry i bez wnętrzności i na szczęście chrząstki nie są uznane za największy przysmak), raz z baraniną (robione na dachu u muzułmanów) i raz w wersji wegetariańskiej, z panirem, u hinduistów. Sposób przyrządzania jest prosty – na tłuszcz wrzuca się cebulę, potem pastę z czosnku i imbiru, jogurt, mięso i przyprawy. Całość dusi się około dwóch godzin i je z pszennymi plackami roti. Efekt – niebiański.
A wygląda to następująco:

Najpierw na tłuszczu dusimy cebulę…

Dodajemy dużo przypraw…

Dodajemy kawałki jagniątka

I wreszcie czas jedzenia!