Tajlandia jest krajem religijnym. A nawet bardzo religijnym.
Zamiast chrześcijaństwa co prawda wyznaje się tam buddyzm, ale jak się spojrzy na to z dystansem, to okaże się, że zewnętrzne przejawy religijności w katolickiej Polsce i buddyjskiej Tajlandii nie różnią się aż tak bardzo, jak można by przypuszczać.

Religia w Tajlandii - Budda

Kler buddyjski jest w Tajlandii bardzo szanowany, do tego stopnia, że w metrze, autobusach czy pociągach są specjalnie wydzielone miejsca i poczekalnie dla mnichów. Nie trzeba wspominać, że jeżdżą za darmo.
Jeżdżenie za darmo wiąże się prawdopodobnie z tym, że mnich nie może posiadać ani trzymać w ręce pieniędzy. To co ma, dostaje od wiernych w charakterze ofiary.
Z tego powodu w Bangkoku, gdzie niemal na każdej ulicy jest świątynia, są całe dzielnice sklepów z dewocjonaliami. Można tam kupić „kubełki ofiarne”, które wręcza się mnichom. Kubełek zawiera zwykle rzeczy bardziej lub mniej niezbędne do życia, np. kawę, parasolkę, jedzenie, środki czystości itp. Sądząc po ilości sklepów, sprzedają się nieźle. Zakupiony kubełek stawia się w tyle świątyni, za posągiem buddy, albo po prostu wręcza mnichowi.

Co prawda widziałam kilku mnichów robiących zakupy w sklepie z elektroniką, ale widocznie karta kredytowa to nie pieniądze :).
Faktem jest natomiast, że wczesnym rankiem mnisi chodzą boso po mieście, głównie po restauracjach, i zbierają jedzenie, które dostają od wiernych. Sądząc po tym, ile dostają, to nie narzekają na złą dietę ani tym bardziej na głód.
Warto podkreślić, że przytłaczająca większość mnichów w żaden sposób nie wiąże się ani nie interesuje polityką – duży plus dla nich za to.

Tajlandia - Buddyjski mnich

W buddyzmie działa pojęcie karmy – to, co robisz, dobrego lub złego, wróci do Ciebie w tym czy następnym życiu. Dlatego bardzo popularne są różne formy pomocy, nie tylko mnichom, ale również zwierzętom. Ryby w płynącej przez Bangkok rzece Chao Praya z pewnością są jednymi z najszczęśliwszych ryb na świecie. A przynajmniej najbardziej spasionych. Przy przystaniach promowych są stragany, gdzie sprzedaje się pokruszony suchy chleb i karmę dla ryb. Gorliwi buddyści kupują karmę i dają ją rybom. Trzy strony interesu są zachwycone. Sprzedawcy mają z czego żyć, buddyści mają dobrą karmę, a rybom jedzenie samo wpada do pyszczków.

Możecie obejrzeć, jak to wygląda

Oprócz ryb karmi się też gołębie, których stada oczekują na jedzenie na schodach prowadzących do rzeki.

Jeśli komuś nie wystarczy samo nakarmienie ryby, może ofiarować jej coś cenniejszego: wolność.
Przy wielu świątyniach można kupić rybę, ropuchę, małego żółwika lub inne zwierzę wodne i zanieść je do rzeki, a następnie uwolnić.
Podobny proceder działa z ptakami, które można wypuścić z klatki „na szczęście”. Ponoć zresztą potem do niej same wracają.
Nie mam co prawda pewności co do przeżywalności żyjątek, ale w ramach zrobienia „dobrego uczynku” „uwolniłam” żółwika 🙂

Byłam w tylko kilku tajskich domach, ale mam wrażenie, że popularne jest trzymanie lub ogródkach posągów buddy lub świętych mężów – przynajmniej sądząc po tym, ile można ich kupić.
Popularne są też małe ołtarzyki, kadzidła, świece oraz inne dewocjonalia, niemniej jednak figura naturalnej wielkości stulatka lub dwumetrowy złoty budda robią największe wrażenie.
Jak widać każdą religię, nawet nie uznającą boga stworzyciela, jak buddyzm, można sprowadzić do bardzo prostej w działaniu komercji. Mechanizmy rządzące ludzką „duchowością” najwyraźniej wszędzie są takie same.

WTajlandii nie brak prawdziwej duchowości oraz osób przychodzących do świątyń recytować sutry i medytować. Przypuszczam, że jest ich więcej niż gorliwych katolików w naszym kraju. Niemniej jednak to, co na ulicach turystom rzuca się w oczy, to ta mniej poważna, skomercjalizowana forma religii.

Planujesz wyjazd do Tajlandii? Skontaktuj się z nami! Zaoszczędzimy Ci duużo pracy! Zobacz, jak możemy Ci pomóc!

Martyna Jankowska

Author Martyna Jankowska

More posts by Martyna Jankowska