07.02.12
Indie nieturystyczne
[dropcap]W[/dropcap] weekend w ramach poznawania „prawdziwych” Indii nieturystycznych wybrałam się do małej wioski, gdzie żyją dziadkowie kolegi, Ketana. Wioska była na takim odludziu, że już nawet nazwy miejscowości były napisane tylko w hindi, a jak kupowałam bilet na autobus do pobliskiego miasteczka, to pan w kasie przez 15 minut tłumaczył, mi że ja pomyliłam nazwę miejscowości i na pewno nie chcę jechać tam gdzie chcę, i tłumaczył mi, że na pewno chcę jechać do Agry zobaczyć Taj Mahal.Rajasthańska wioska
[dropcap]D[/dropcap]wugodzinna droga rozklekotanym autobusem była momentami bardzo swojska: zielone drzewa, stada krów i żółty rzepak na polach. Tylko pasące się gdzieniegdzie wielbłądy nie pasowały do znajomego krajobrazu :).Po dojeździe do miasteczka trzeba było dostać się do wioski: kolega zabrał nas do Jeepa, pełniącego funkcję lokalnej komunikacji miejskiej, oczywiście wypchanego do granic możliwości. Ale dojechać do wioski nam się udało bez żadnego problemu, okazało się, że dom znajduje się w samym centrum, tuż przy placu ze studnią i rosnącym nad nią olbrzymim drzewem.
W domu mieszkali dziadkowie kolegi, Ketana, oraz wujostwo, które akurat wyjechało do Jaipuru, więc zajęliśmy ich pokój.
Rodzina należy do dawnej klasy wojowników (druga w hierarchii po braminach klasa społeczna, chociaż pretendowali do bycia pierwszymi), kasty Rajput, i jest bardzo dumna ze swojego pochodzenia.
[dropcap]S[/dropcap]ystem kastowy w Indiach ma się świetnie, mimo że oficjalnie został zniesiony przez Mahatmę Gandhiego (raz podrywał mnie pewien bramin – najwyższa grupa społeczna, dawni kapłani – i tłumaczenie mi, że jest prawdziwym braminem, a nie farbowanym lisem jakich wg niego jest wielu, było jednym z głównych elementów podrywu).
Małżeństwa zawiera się w zasadzie tylko wewnątrz kasty – dżati, a pozycja oraz funkcja społeczna i praca w dalszym ciągu zależą od urodzenia. Demokracja jest sprzeczna z zasadami hinduizmu, więc wiele pokoleń jeszcze będzie żyło w systemie kastowym.
Wracając do tematu dumy rodzinnej, zostało mi zaprezentowane całe drzewo genealogiczne rodziny Ketana, jakieś wycinki z gazet oraz chyba milion zdjęć, w tym urocze zdjęcia ślubne na których postacie młodych z poważnymi twarzami (tu ludzie nie uśmiechają się na zdjęciach) były wkomponowane za pomocą dość prostej technologii w różne krajobrazy typu ogrody różane, piramidy itp. 😉
Młodzież też czuje się dumna ze swojego pochodzenia oraz rodziny, co z jednej strony jest godne podziwu, z drugiej pogłębia nierówności społeczne.
Wiejskie jedzenie, przyrządzane w maleńkiej kuchni gdzie siedziało się na dywaniku na podłodze, było, tradycyjnie w Indiach, fantastyczne. Marchewka z groszkiem, ciapka szpinakowa i zupa z soczewicą, ale nawet mięsożerny Niemiec którego zabrałam ze sobą nie mógł się oderwać od talerza. Nie mam pojęcia jak oni to robią, ale za tym jedzeniem się zapłaczę w Polsce.
Jedzenie przygotowuje gospodyni, ona je podaje i ona sprząta po posiłku. Gościom nawet nie wolno odnieść talerza. W Indiach gospodarze nie jedzą z gośćmi, tylko ich usługują. Zajęło nam trzy posiłki zanim przekonaliśmy Ketana, żeby jadł z nami, ale i tak nie przyniósł talerza dla siebie.
[dropcap]N[/dropcap]a wsi widać, jak niską pozycję ma kobieta, przynajmniej oficjalnie. Gospodyni rozmawiała z nami normalnie w kuchni, śmiała się i dawała jakieś słodycze, a kiedy wszedł jej mąż, zakryła twarz chustą, ściszyła głos i odwróciła się w stronę kuchenki, nie odwracając się do nas, dopóki mąż nie wyszedł. W wiosce, w której byliśmy, kobiet w ogóle nie widzieliśmy poza domami. Akurat było wesele, i mężczyźni siedzieli na placu i pili, kobiety ponoć przygotowywały się do tańca. Albo raczej przygotowywały salę. Podczas spaceru widzieliśmy pojedyncze domy, mieszkający tam mężczyźni rozmawiali z nami (nawet zawieźli nas traktorem do świątyni :P), kobiety stały w drzwiach i patrzyły zza zasłoniętych twarzy. W mieście również na ulicach widuje się dużo więcej mężczyzn niż kobiet i praktycznie nie ma grup mieszanych damsko-męskich.Dwudniowy pobyt na wsi wspominam świetnie, okolica, lekko pustynna, przy wąskiej rzece porośnięta palmami, jest przepiękna, i w takich miejscach najlepiej poznaje się lokalne zwyczaje i kulturę.
[quote]Niniejszy post jest kolejnym z ponad dwudziestu artykułów, pisanych od grudnia 2011 do lipca 2012, w okresie kiedy mieszkałam w Indiach. Wierzę, że najlepiej poznaje się dany kraj i jego kulturę przez życie i pracę wśród jego mieszkańców, dlatego zdecydowałam się na kilkumiesięczną pracę w małej indyjskiej firmie i mieszkanie u indyjskiej rodziny. Blog, który wtedy prowadziłam pokazuje małą część moich doświadczeń, spisywanych, często bardzo nieskładnie, na bieżąco w Jaipurze. Z perspektywy czasu i dłuższych indyjskich doświadczeń spora część tego, co pisałam wcześniej, mnie śmieszy, ale postanowiłam zostawić zapiski w niezmienionej formie, bo jednak są bardzo autentycznym zapisem moich doświadczeń, przeżyć i wrażeń. Więcej postów o opisujących mój pobyt w indiach[/quote]