Słowo „dharamshala” oznacza w hindi „sanktuarium pielgrzyma”, i opisuje dom lub schronienie, w którym można odpocząć podczas długiej wędrówki.
Dharamsala – Mały Tybet w Indiach
Miasto, które dzięki Hindusom stało się domem oczekujących na możliwość powrotu do ojczyzny Tybetańczyków, wzięło swoją nazwę już w XIX wieku od małej chatki, stojącej gdzieś na zboczu góry. Dziwnym zbiegiem okoliczności, nazwa dobrze opisuje funkcję, jaką pełni Dharamsala obecnie.
Miasto od 1960 roku jest siedzibą tybetańskiego rządu na uchodźstwie, duchowego przywódcy Tybetańczyków – Dalaj Lamy, oraz rzeszy tybetańskich uchodźców, którym udało się przedrzeć przez Himalaje uciekając przed chińskimi opresjami.
Tybetańczycy, mimo że minęło ponad 50 lat od kiedy się tu sprowadzili, wiąż czekają na powrót do kraju.
Dzieci urodzone w Indiach mają status uchodźców, a nie obywatelstwo indyjskie, aby, jak tłumaczył mi pewien mężczyzna, było mniej problemów z powrotem do domu. Mają swoje szkoły i system kształcenia, klasztory oraz centra kultury. Paradoksalnie, dopiero po tym, jak utracili swój kraj, świat zainteresował się i odkrył ich dziedzictwo, które w dużej mierze dzięki temu może przetrwać.
Na ulicach Dharamsali
Dharamsala jest miastem tętniącym życiem.
Na ulicach widać tybetańskich mnichów z młynkami modlitewnymi, zarówno dorosłych, jak i dzieci, ponieważ mnichem wg tradycji tybetańskiej zostaje się we wczesnym dzieciństwie.
Dwóch ogolonych na łyso siedmiolatków w mnisich szatach, grających w piłkę, to jeden z najbardziej ujmujących obrazków, jakich byłam świadkiem.
Mnichów mijają Tybetanki tradycyjnych strojach, Hinduski w sari i turystki w kolorowych indyjskich spodniach.
Tybetańscy mężczyźni z buddyjskim różańcem przechadzają się wśród tłumów turystów.
Całe miasteczko składa się z czterech głównych ulic, spotykającym się na niewielkim rynku. Ulice są wąskie, bez chodników, i prowadzą z góry na dół. Po bokach są rozstawione stragany z pamiątkami – głównie ciepłymi czapkami, tradycyjnymi strojami i ozdobami tybetańskimi, akcesoriami do modlitwy i śpiewającymi misami.
Można też kupić książki i pocztówki przedstawiające Dalaj Lamę, koszulki z jakami – narodowymi zwierzętami Tybetańczyków, oraz indyjską srebrną biżuterię.
W większości budynków w okolicy mieszczą się pensjonaty i restauracje, często prowadzone przez mnichów. Wiele z nich działa na zasadzie non-profit, oddając zyski na fundacje wspierające kształcenie mnichów czy tybetańskich dzieci oraz promowanie kultury.
Co robić w Dharamsali
W Dharamsali jest wiele centrów medytacyjnych, miejsc, gdzie można studiować jogę, medytację, buddyzm i inne elementy kultury Wschodu. Część jest prowadzona przez mnichów tybetańskich, część przez Hindusów, ale szarlatanów tu też nie brakuje.
Warto przyjechać na dłużej, trenować jogę czy zająć się wolontariatem na rzecz wspólnoty tybetańskiej. Chętni pracują w szkołach jako nauczyciele dla dzieci, prowadzą kursy dla dorosłych Tybetańczyków albo uczą cudzoziemców o kulturze Tybetu.
W okolicy są przepiękne, pokryte śniegiem góry, idealne dla amatorów trekkingu.
Dharamsala nie sprawia wrażenie indyjskiego miasta, ale z pewnością jest miastem fascynującym. Warto tu przyjechać pod koniec pobytu, wyciszyć po gwarze indyjskich miast i przygotować do powrotu do domu.
Nie wiadomo, co będzie dalej – ile jeszcze Tybetańczycy pozostaną w Indiach i kiedy będą mogli wrócić do domu.
Śnieżny Lew, mityczne zwierzę patronujące Tybetańczykom, symbolizujące pogodę ducha i czysty, wolny od wątpliwości umysł, czeka w uśpieniu, aż nadejdą dla niego lepsze czasy.
Planujesz wyjazd do Indii? Skontaktuj się z nami! Zaoszczędzimy Ci duużo pracy! Zobacz, jak możemy Ci pomóc!